Eurowizja 2022: za nami kolejny finał konkursu piosenki.
Reprezentujący Polskę Krystian Ochman zakwalifikował się do udziału w finale, w którym zajął dwunaste miejsce. Czy to sukces?
– Polska przez ostatnich pięć lat nie miała swojego reprezentanta w finale i w tym kontekście można mówić o sukcesie Krystiana Ochmana, którego występ należał do ciekawych, choć moim zdaniem nie porwał jurorów i publiczności – mówi Jarosław Paszkowski – były redaktor naczelny Radia ZET.
Zwycięzcą została ukraińska grupa Kalush Orchestra z piosenką pt. „Stefania”.
– To bardzo ciekawa formacja i dość niezwykły numer łączący w sobie wiele gatunków i warstw, jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że to nie względy artystyczne zadecydowały o zwycięstwie Ukrainy w tym konkursie – dodaje Paszkowski. – Myślę, że część jurorów i głosujących postanowiła zamanifestować swoje poparcie dla walczącego narodu ukraińskiego, co bezpośrednio wpłynęło na wyniki konkursu. Szkoda, bo moim zdaniem wypaczono ideę festiwalu, a kilku artystów może czuć rozczarowanie.
Pewne nieprawidłowości w głosowaniu potwierdzają też organizatorzy. W oficjalnym oświadczeniu EBU (Europejskiej Unii Nadawców) podano, że w przypadku sześciu krajów biorących udział w konkursie odnotowano podejrzenia o próby manipulacji wynikami.
Kto może czuć się ofiarą tej sytuacji?
– Myślę, że zwycięstwo niemal dosłownie wypadło z rąk przedstawicielowi Wielkiej Brytanii, którego piosenka wygrała głosowanie jury i ma wielkie szanse na stanie się międzynarodowym przebojem granym przez stacje muzyczne na całym świecie, czego nie można powiedzieć o ukraińskim utworze, o którym za chwilę zapomnimy. Spore szanse miały też utwory ze Szwecji, Hiszpanii i Grecji– komentuje Paszkowski.